środa, 7 marca 2018

Trzeci trymestr ciąży


Trzeci trymestr ciąży był dla mnie dość intensywny. Po remoncie dużo czasu spędziłam na posegregowaniu rzeczy i poukładanie ich tak, abym mogła je szybko znaleźć. W międzyczasie zostały Nam zamontowane drzwi do pokoi oraz łazienki - tak, wkońcu mogliśmy zapraszać kulturalnie gości i mogli bez skrępowań korzystać z łazienki :) Zamówiliśmy także meble pod wymiar do łazienki, salonu, sypialni i pokoju młodego, miały być gotowe pod koniec czerwca.

17 maja - 29 tc wkońcu mogłam zobaczyć twarz swojego groszka! Odwrócił się do Nas na trzy minuty, gdy lekarz chciał jeszcze raz zrobić zdjęcie buzi, mógł obejrzeć tylko tył głowy :P Serduszko biło 143 uderzeń na minutę, mały ważył już 1212 g! 

Wkońcu ustaliliśmy, że zamiast groszka w brzuszku mamy Jasia :) Myśleliśmy o tym imieniu od lutego, jednak zastanawialiśmy się, czy nie będzie ono za poważne- Jan, jednak jest kilka zdrobnień dopasowanych do każdego wieku więc młody powinien być zadowolony z takiego wyboru :)

Pod koniec maja wybraliśmy się na cztery dni nad morze. Stwierdziliśmy, że jest to ostatni dzwonek na odpoczynek, później może być już mi ciężko wytrzymać pięć godzin w samochodzie i temperatury mogą być bardzo męczące. Z pogodą trafiliśmy idealnie! Było ciepło, lecz jeszcze nie gorąco. Na cztery dni jeden był chłodniejszy i padał czasami delikatny deszczyk, jednak i tak spędziliśmy go aktywnie, bardzo dużo spacerowaliśmy nad morzem z naszym ukochanym psem. Zawsze marzyłam o wypadzie nam morze z psem, wkońcu udało się :) Perła była grzeczna, pilnowała się "naszego obozu" plażowego, nie biegała za innymi. Oczywiście co godzinę wyprowadzaliśmy ja z plaży żeby mogła na spokojnie załatwić swoje potrzeby. Wogóle przygotowując się na wyjście na plażę miałam duży problem z dobraniem stroju kąpielowego. W końcu udało mi się coś znaleźć dwuczęściowego, więc jeśli wychodziłam na słońce zakładałam koszulkę na ramiączka, jeżeli odpoczywałam w cieniu miałam na sobie tylko strój - żeby czuć się komfortowo mieliśmy rozstawiony parawan, żeby nikt "wielorybka" się nie wystraszył, a żeby dzieci nie zaczęły płakać na mój widok :D

Na początku czerwca zaczęliśmy chodzić na szkołę rodzenia, jest o tym osobny post KLIK.

14 czerwca - 32 tc, miałam kolejna wizytę u lekarza. Miałam na tą wizytę zrobione badania: krwi oraz moczu. Mocz wyszedł średnio, jednak w porównaniu z tym jak źle bywało, było całkiem przyzwoicie. Na wizycie lekarz szybciutko zrobił usg, z młodym było wszystko w porządku.

17 czerwca poszliśmy na 1 z 5 wesel w roku 2017 :P niestety było to pierwsze i ostatnie, następne były zbyt blisko porodu albo tuz po porodzie. Jak wszystkim mówię, do której byliśmy na parkiecie to nie wierzyli, że jestem w 32 tygodniu ciąży :P tańczyliśmy do....04:15 rano! :D Oczywiście robiliśmy sobie przerwy (głównie na lody :D), na spacer aby nogi ciut odpoczęły od tańca i na bezalkoholowe drinki ;) Usłyszałam nie raz, że ludzie podziwiają, że daję rade tyle tańczyć, szczerze to i ja byłam zdziwiona ;) jednak na drugi dzień byłam tak zmęczona, że do końca ciąży nie było mowy o powtórzeniu wyniku wysiłku z wesela :)

20 czerwca - 33 tc, panowie zaczęli montować Nam meble. Byłam bardzo zadowolona, wkońcu wywalę z domu wszystkie kartony i będziemy mogli wkońcu wszystko poukładać. Montaż zajął cały tydzień. Niestety mamy tak krzywe ściany, że panowie co chwila musieli coś na nowo wycinać albo przycinać żeby meble jak najbardziej dopasowały się do "standardów" mieszkania ;) A ja, szalona ciężarówka, w 34 tygodniu ciąży wszystko sobie posprzątałam, umyłam wszelkie meble, poukładałam rzeczy i ... umyłam wszystkie okna :D a co, jak szaleć to szaleć, czułam się dosyć dobrze, od czasu do czasu dokuczał mi kręgosłup, ale mogłam w każdej chwili liczyć na pomoc męża.

W międzyczasie minęła nasza 1 rocznica ślubu <3 czy to nie cudowne, gdy świętuje się jednocześnie rocznicę tak ważnego wydarzenia w życiu dwojga ludzi oraz wyczekuje się na jeszcze piękniejsze chwile? 

Niestety moja glukoza zaczęła szaleć, jednak jest o tym osobny post, więc zapraszam ciekawych co się działo TUTAJ.

9 lipca byliśmy umówieni na sesję ciążową. Powiem Wam szczerze, że powinniśmy umówić się na nią chociaż trzy tygodnie szybciej. Fotograf - moja dobra koleżanka, bała się, żebym jej przypadkiem nie urodziła :D Jest to cudowna pamiątka z tego okresu, chyba nigdy nie miałam tak pięknie zrobionych zdjęć! Serdecznie polecam wszystkim przyszłym mamom, pamiątka na całe życie :)

14 lipca - 37 tc, zrobiłam kilka badan na następną wizytę u lekarza. Były to badania krwi, moczu, HBs oraz przeciwciał. Mocz wyszedł mi tragicznie, były to najgorsze wyniki dotychczas. Mój lekarz był niestety na urlopie, nie mogłam się do niego dodzwonić, więc z wynikami udałam się na sobotnią izbę przyjęć. Lekarz uspokoił mnie, że to jest całkiem normalnie na końcówce ciąży, żebym wzięła urofuraginum i w poniedziałek powtórzyła badania. Wzięłam tabletkę i spokojna wróciłam do życia codziennego. Po południu oddzwonił mój doktor i absolutnie nie kazał brać już żadnych tabletek, gdyż po 36 tc nie zaleca się brania nic na zapalenie moczu, miałam w poniedziałek powtórzyć badania i dać znać jak wyszły. 
Badania powtórzyłam i ku mojemu zdziwieniu wyszły idealnie! Jak później się dowiedziałam, wpływ na wyniki badań może mieć także miejsce oddawania moczu (toaleta w laboratorium, gdzie stresowałam się, że nie mogę zrobić siku, chciałam tak mocno, że w moczu pojawiła się krew). 

17 lipca wraz z koleżankami zorganizowałam bociankowe :) Każda z Nas była pierwszy raz na takiej imprezie. Wymyśliłam kilka zabaw, aby dziewczyny nie nudziły się za mocno ;) Miedzy innymi zgadywanie bajek po piosence, zgadywanie po zdjęciach bohaterów różnych bajek, zgadywanie jaki smak mają papki dziecięce, jaki mam obwód brzucha oraz wypełnianie kart pamiątkowych z tego dnia, życzenia dla Jasia. Dostałam wiele cudownych prezentów - jednak szczegółowo opowiem o tym w oddzielnym poście :)

19 lipca miałam ostatnią przed porodem wizytę u lekarza. Był to 38 tydzień ciąży, więc z każdą nieprawidłowością miałam zgłaszać się już do szpitala. Na wizycie miałam zrobiony posiew na paciorkowca. Młody ważył już 3316 gram. Lekarz przewidywał wagę około 3800 gram w 40 tygodniu ciąży, więc powiedział, że jeżeli nie urodzę do 3 sierpnia, mam zgłosić się do szpitala i będę mieć wywoływany poród bo później mogą być problemy z naturalnym porodem. Miałam już 2 cm rozwarcie. Nie wiem czemu, ale chciała koniecznie urodzić w sierpniu, więc jak usłyszałam o rozwarciu kolejne dni przeleżałam w łóżku żeby absolutnie nie potrzebnie forsować się i przypadkiem nie pomóc młodemu wyjść szybciej na świat :P

28 lipca od rana słabo czułam ruchy młodego. O godzinie 14 pojawiłam się na badaniu KTG w szpitalu, okazało się, że młody ma się dobrze, po prostu wypoczywa przed przyjściem na świat :) 

Gdy minął 1 sierpnia byłam bardzo zadowolona a jednocześnie przerażona, bo to zaraz mój ukochany synek pojawi się na świecie! :) Do 3 sierpnia nic się nie działo, więc o 7.30 pojawiłam się w szpitalu na oddziale. Chcę o tym napisać osobny post, wiec zdradzę Wam tylko, że mój synek przyszedł na świat dzień później. A jak do tego doszło? Zapraszam na kolejny post :)

Drogie mamusie, a Wy jak wspominacie ostatnią prostą w ciąży? Dla mnie był to czas przygotowywania się do wielkiego wydarzenia, kompletowania wyprawki i cieszenia się ostatnimi chwilami "troje we dwoje" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz