czwartek, 1 lutego 2018

Test obciążenia glukozą


W 24 tygodniu ciąży lekarz zalecił mi wykonanie testu obciążenia glukozą (75 g). Na badanie wybrałam się 
14 kwietnia, w Wielki Piątek. Nie jedna kobieta w ciąży straszyła mnie, że po wypiciu glukozy na pewno będę się źle czuć, ba, a może nawet będę i wymiotować. Nie powiem, stresowałam się tym badaniem, ale nie tym, że będę się źle czuć. Bardziej tym, że trzeba trzy razy pobierać krew, a ja mam tak słabo widoczne żyły że często pielęgniarki „na oko” pobierało mi krew. Przy jednym badaniu pielęgniarka wkłuwała mi się trzy (!) razy. Jeden raz w lewą rękę w okolicy łokcia, później w prawą, a skończyło się na kłuciu na dłoni lewej ręki. Już nie będę wspominać jakie to było nie przyjemne i jaki miałam siniak, bo ciężko było mi uciskać żyłę.

Lekarz podpowiedział, abym wzięła ze sobą cytrynę i schłodzona wodę, więc tak też zrobiłam. W przychodni byłam o 7.45, jednak zanim przyszła moja kolej zrobiła się godzina 8.20. Dla kobiety ciężarnej ( a może dla mnie ciężarnej ;)) każda minuta bez zjedzenia śniadania to tragedia. Obawiałam się po prostu zasłabnięcia. Weszłam do gabinetu, pielęgniarka pobrała mi krew na czczo (hip hip hura! Udało jej się znaleźć żyłę po 5 minutach uciskań). Następnie podała kubek, wsypała glukozę (musiałam ja zakupić sama), zalała wszystko wodą i ucieszyła się, że mam cytrynę. Wcisnęłam sok z połówki cytryny, wszystko dokładnie wymieszałam i wypiłam całą miksturę w przeciągu dwóch minut. Pani po mnie strasznie męczyła się ze swoja glukozą, także użyczyłam jej cytryny. Mówiła, że jej życie uratowałam, patrząc jak później duszkiem wypiła miksturę, wierzyłam jej na słowo :P

Glukoza z cytryną smakowała jak…lemoniada. Słodka lemoniada, którą dało się wypić. I najgorsze było czekanie na kolejne pobranie krwi. Telefon miałam naładowany na maxa, więc odpaliłam swoją ulubioną grę na komórce – Bloons TD 5 i czas dosyć szybko minął. Pielęgniarka mówiła, abym nigdzie nie chodziła bo wyniki będą nie prawidłowe, uwierzcie mi, że bałam się iść skorzystać z toalety! :P Nastało pobranie krwi. Pani od razu stwierdziła, że nie szuka nowego miejsca i będzie kuć w poprzednie pobranie. Kolejna godzina dłużyła się, a to ze względu na głód jaki zaczęłam już odczuwać. Odważyłam się iść do łazienki (jakkolwiek to brzmi :))  Po przejrzeniu wszystkich gazet z poczekalni na zegarze pojawiła się godzina 10.20, pani pobrała mi ostatni raz krew i zadzwoniłam po męża, żeby po mnie przyjechał.


Ręka bolała mnie jeszcze w święta Wielkanocne. A jeśli chodzi o samopoczucie, czułam się dobrze, mały nie ruszał się więcej niż zwykle, więc najgorsze z tego wszystkiego było pobieranie krwi. O godzinie 16.00 miałam już internetowy wynik obciążenia glukozą. Ale jaki on był, opowiem o tym w kolejnym poście.

Jakie są Wasze doświadczenia jeśli chodzi o glukozę? Jak się czułyście po wypiciu słodkiej mieszanki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz